piątek, 29 lipca 2011

Ładniej ...

... wygląda półka jak się ją jakos ozdobi. Zastanawiałam się między kolorowymi trójkątami a białą, ażurową koronką. Po namyśle zdecydowałam się na to pierwsze, a koronkę zostawię sobie do kredensu - jak go kiedyś kupię. : P Trójkąty wypełniłam pianką jaką daje się pod panele podłogowe. Chyba lepiej się prezentują. Wyglądają na takie mięciutkie.




Kocham takie drobiazgi ... od razu robi się jakoś cieplej.


A może w przyszłym tygodniu będę robiła tablicę z tasiemkami do przypinania drobiazgów. Tablica będzie wisiała na ścianie pod tą półką a przed maszyną do szycia. Mam nadzieję, że będzie przydatna.

czwartek, 28 lipca 2011

Stare krzesło

Bardzo żałuję, że nie zrobiłam zdjęcia wcześniej. Korzesło podarowała mi teściowa. Długie lata stało na stryszku i kurzyło się. Służyło rónież podczas malowania innych pokoi jak stoliczek, czy raczej taborecik. Było podrapane, pochlapane inną farbą i lekko wypłowiałe od słońca. Jednak doczekało się lekkiego odrestaurowania i wreszcie stanęło w mieszkaniu przy biureczku. Nawet podusia się na nie uszyła.




Przy maszynie prezentuje się ślicznie. Wystarczyło trochę białej farby i bejcy w kolorze orzechu.

środa, 27 lipca 2011

Pada deszczyk pada a w ogródku ...

... wszysko rośnie. Najbardziej zaskoczona byłam warzywnikiem. Ogórki i pomidory rosną jak szalone.

Czy może ktoś ma przepis na suszone pomidory??? Tak się zastanawiałam czy da się je wysuszyć w lekko nagrzanym piekarniku. Bo na słońce nie ma co liczyć. :(((


I kwiatuszki z ogrodu, piękne, świeże i pachnące



Właśnie w tv Ziemiowit powiedział "musimy poczekać aż się wypada".
A ja mówię - nie, nie, nie!!! Niech wreszcie wyjdzie słoneczko.

wtorek, 26 lipca 2011

"Ciągle pada" ...

... jak w słowach piosenki Czerwonych Gitar. Nie podoba mi sie taka pogoda. Najbardziej szkoda dzieci, które właśnie mają wakacje. Plusem jest jedynie dobrze podlany ogródek i warzywnik, w którym ogórki rosną na potęgę. Przynajmniej będzie co zaprawiać. A tu pare zdjęć mojego ogrodu jeszcze przed deszczami.




piątek, 22 lipca 2011

Aniołki

Postanowiłam sobie kiedyś, że z każdego wyjazdu choćby kilkudniowego będę przywoziła jakiegoś aniołka. Niestety z czasem o tym zapominałam, a zebrane aniołki część wieszałam na ścianie, część chowałam po szufladach. Potem przyszedł mały remont i wtedy aniołki na długo trafiły do pudełek. Słuch po nich zaginął.... Jednak ostatnio przy remoncie starej "graciarni" stało sie jasne, że tam znajdą swoje nowe miejsce. Musiałam się tylko zastanowić jak je ładnie wyeksponować (a nie ma ich dużo). I ............. pewnego wieczoru przyszedł mi pomysł.


Obraz a pod nim komoda, która pamięta kawalerskie czasy mojego męża 


A tak prezentuje się cała sciana pokoju


Tak więc widać że obraz wcale nie jest mały. Wykonanie takiego miejsca np. na aniołki jest dość proste. Najpierw pojechałam do marketu budowlanego i kupiłam płytę osb 70x80 i styropianową sztukaterię. Następnie pomalowałm dwa razy farbą akrylową tą płytę. Kolor chciałam mieć taki sam jak ściany ..... i dobrze to nawet wygląda. Potem najgorsze :(   przycinanie listew pod kątem tak żeby rogi pasowały i klejenie ich do wyschniętej już płyty. Oczywiście rogi nie były takie idealne więc rozrobiłam niewielka ilość gładzi szpachlowej i uzupełniłam niedobowy. I na końcu zostaje pomalowanie ramy - ja użyłam białej emalii, przybicie haczyków. Potem już tylko wbijacie malutkie gwoździe i wieszacie co chcecie. :)))


czwartek, 21 lipca 2011

Nowy pokoik

Trochę czasu upłynęło, ale za to konstruktywnie. Z mężem uznaliśmy że czas najwyższy zabrać się za remont pokoju w którym dotychczas rządził chaos. "Graciarnia" bo tak nazywali wszyscy u nas to pomieszczenie przeszł lekką metaorfozę. Aż żal mi że nie zrobiłam wcześnie zdjęć. Pokój po poprzednich właścicielach miał kolory osterej czerwieni na dwóch ścianach i ciemnej żółci na kolejnych. Do tego starą wykładzinę imintującą panele podłogowe. Masakra. Dotychczas trzymaliśmy tam jakieś graty (skąd nazwa - graciarnia), były tam elementy łóżka, sterty pudełek z butami, stary dywan i masa drobiazgów.

Posatnowilismy że pokój będzie cześciowo wyposażony w sprzęt i meble, które już posiadaliśmy, a dokupimy tylko te niezbedne. I tak, do dyspozycji mieśliśmy brązową komodę i niebieski wypoczynek jeszcze z czasów kawalerskich mojego husband'a. Obraz który nie wiadomo jak znalazł się w graciarni, przedstawiający pola lawendowe i inne drobiazgi o których powiem potem.

Na początek, poza zmianą wykładziny oczywiście, wybrałam się do komisu meblowego i znalazłam małą szafkę w kolorze sosny za jedyne 50zł. Taniocha :))) Postanowiłam ją przemalować na biało, jednak nie przemyślałam miejsca do malowania i zabrałam się do roboty na tarasie. I to był błąd. Już w trakcie nakładnia fraby zaczęły siadać na meblu setki małych muszek i innych owadów :((( a w nocy kiedy szafka dalej schała przyszła burza :((( Masakra. Pobudka i wciąganie mokrego jeszcze mebla na korytarz. Trochę tego nie przemyślałam. Ale potem poszło mi już znacznie lepiej. Warsztat przeniosłam do piwnicy :)))

Potem zabrałam się za kanapę. Stwierdziłam, że najtaniej będzie ją przykryć czymś jasny. Niestey to co miałam nie pozwoliło mi na przykrycie całości wiec koc położyłam tak aby część była widoczna. I tak samo na fotelu. U góry na haku (który był wcześniej w suficie, a którego nie umiałam wyciągnąć) powiesiłam świecznik mojego pomysłu i mojego wykonania. Fajnie wygląda. Koszt ok 12zł. :P Czyli da się, jak się chce.

Ten okrągły stolik był niedawno czarny (zakup z lat '90) cóż spray zrobił swoje. Prezentuje się dużo lepiej :))) .....
A podusie na kanapie to też kwestia jednego dopołudnia i wycięcia pleców w koszuli mojego męża  :D(między innymi koszuli) Potrzebowałam różne materiały w niebieskich odcieniach.
Motywem przewodnim miał być aniołek, więc trzeba było go jakoś namalować i wyciąć, a dalej jak na zdj.





 I to był dopiero jeden kąt pokoju.